Rozdział 5
Wielkie rozczarowanie
Przez całe przedpołudnie, Natalia zabijała czas bezsensownymi czynnościami, byle tylko jak najszybciej wybiła szesnasta. Chciała bowiem wreszcie spotkać się z Bartkiem i dowiedzieć się, co za niespodziankę dla niej przygotował. Czyżby chciał zabrać ją na obiad do swoich rodziców? A może zaplanował jakiś romantyczny wieczór? Natalia nie wiedziała. Była jednak pewna, że skoro chłopak poprosił, by ładnie się ubrała, musiało być to coś wielkiego.
Od samego rana nic nie jadła, nie chcąc wywoływać niestrawności. Oczywiście od wczorajszego dnia bez przerwy nosiła pieluchę (zaczynała przyzwyczajać się do niej na tyle, iż niemal w ogóle nie zwracała na nią uwagi), więc poniekąd czuła się bezpiecznie. Nie zamierzała jednak ryzykować.
Nie dziś.
Po dłuższym namyśle, Natalia uznała, że nie będzie się tym przejmować. Doskonale wiedziała, że gdyby jej żołądek po raz kolejny się zbuntował, mogłaby pójść do toalety, zaś sama pielucha (poza przyjemnością jej noszenia) stanowiła jedynie element awaryjny.
*
Do szesnastej pozostało zaledwie dwadzieścia minut i Natalia czuła się coraz bardziej zestresowana, czekając na przyjazd Bartka. Chcąc dobrze się zaprezentować. ubrała się w długą jedwabną sukienkę, włosy spięła w ogromny kok, a na nogi włożyła jasne półbuty na obcasie. Zrobiła również delikatny makijaż i użyła prawie pół buteleczki perfum, gdyż w czasie wzmożonego stresu bardzo się pociła.
Obejrzała się dokładnie w lustrze, by sprawdzić, czy spod sukienki nie widać choćby skrawka pieluchy. Na szczęście nic się nie odznaczało, co Natalię strasznie ucieszyło.
Kiedy wybiła szesnasta, kobieta usłyszała głośny warkot silnika samochodowego i mimowolnie oblała się zimnym potem. Serce zaś omal nie wyskoczyło jej z piersi.
Gdy podeszła do okna, zobaczyła wysiadającego z samochodu Bartka. Pobiegła więc do drzwi, by je otworzyć i kiedy to zrobiła, mężczyzna stał już w progu. Miał postawione na jeża włosy i był ubrany w ciemny garnitur oraz czerwoną muszkę. Na nogach zaś, nosił czarne lakierki. Przyglądając się mu, Natalia utwierdziła się w przekonaniu, że najwidoczniej szykuje się coś poważnego.
– Gotowa? – zapytał, wchodząc do środka, całując dziewczynę w usta i zamykając za sobą drzwi.
– Tak – odpowiedziała Natalia, czując się lekko zażenowana.
Bartek przypatrywał jej się przez moment, po czym zrobił wielkie oczy i rzekł z zachwytem:
– Wyglądasz przecudnie, moja gwiazdo.
Natalia uśmiechnęła się półgębkiem, oblewając się rumieńcem.
– Dziękuję – mruknęła.
W korytarzu raptownie zapanowała cisza i chcąc ją przerwać, Bartek zapytał:
To jak? Możemy jechać?
Natalia pokiwała głową.
– Tak, kochanie.
Powiedziawszy to, zarzuciła na siebie zimową kurtkę oraz torebkę i upewniwszy się, że Luna śpi smacznie w swoim kojcu, oboje wyszli z mieszkania, zamykając drzwi na klucz.
*
Jadąc powoli po zasypanych śniegiem drogach, Natalia rozglądała się dookoła, próbując się zorientować, dokąd Bartek ją wiezie. Po drodze mijali sklepy spożywcze, apteki, piekarnie lecz kobieta wciąż niczego nie podejrzewała. Zastanawiała się także, czemu chłopak postanowił zabrać ją z domu w tak paskudną pogodę. Wprawdzie nie wyglądało to jeszcze najgorzej, ale za to strasznie mroziło, a chmury na niebie były wręcz ciemnoszare. W niedalekim czasie, zanosiło się zatem na rychłe opady śniegu.
O ile nie na zamieć.
W końcu gnębiona niepewnością Natalia, postanowiła zapytać o to Bartka:
– Kochanie, czy mógłbyś mi wreszcie powiedzieć, dokąd jedziemy?
Mężczyzna rzucił jej czuły uśmiech, nawet na nią nie patrząc.
– Wytrzymaj, skarbie. Jeszcze trochę i sama się dowiesz.
Natalia poczuła, że ogarnia ją gniew. Wiele by dała, by dowiedzieć się wszystkiego już teraz.
Kiedy samochód skręcił w ulicę Krysiewicza, Natalia wytrzeszczyła oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Przed nią bowiem znajdował się parking wraz z budynkiem, w którym mieściła się restauracja Muga. Zdawszy sobie z tego sprawę, kobieta na powrót zaczęła się stresować.
*
Po wyjściu z samochodu i znalezieniu się w restauracji, Natalia doznała kolejnego szoku — całe jej wnętrze było puste. Oczywiście jeśli nie liczyć dwóch młodych kelnerów, którzy podeszli do niej i Bartka niemal natychmiast po tym jak tylko weszli do środka. W powietrzu unosił się zapach smakowitych potraw, a z głośników leciała cicha, nastrojowa muzyka.
– Pani pozwoli – powiedział uprzejmie jeden z kelnerów, pomagając zdjąć Natalii kurtkę i wieszając ją na wieszaku.
W pierwszej chwili kobieta chciała zaprotestować, ale była tak zestresowana tą całą sytuacją, że szybko sobie odpuściła. Bartek zaś, spojrzał na nią z czułym uśmiechem i powiedział:
– Zapraszam do stolika, skarbie.
I nie czekając na odpowiedź, wziął Natalię ją za rękę i oboje powoli podeszli do niewielkiego stołu, nakrytego białym obrusem. W ślad za nimi poszli także kelnerzy. Jeden z nich odsunął Natalii krzesło, na którym usiadła, zawiesiwszy torebkę na jego wezgłowiu, jednocześnie wsuwając się wygodnie. Bartek zrobił to samo (zdejmując przy okazji marynarkę i kładąc na stole kluczyki od samochodu), grzecznie odprawił kelnerów, po czym zapytał:
– I jak? Podoba ci się tu?
Natalia odruchowo zaczęła rozglądać się po sali. Gdy jej wzrok na powrót padł na stół, wręcz oniemiała — stały na nim dwie świece z przyklejonymi serduszkami. Sprawiło to, że kobieta zaczynała powoli rozumieć, co się szykuje.
Czyżby Bartek zamierzał...
Natalia szybko odrzuciła od siebie tę myśl, uznawszy, że już niedługo i tak wszystko wyjdzie na jaw. Póki co, postanowiła delektować się miłą atmosferą.
Po chwili zobaczyła dwóch kelnerów, idących w ich kierunku. Jeden z nich trzymał w ręce dwa talerze zupy, a drugi komplet sztućców. Gdy obaj podeszli bliżej, ten pierwszy postawił talerze na stole. Okazało się, że była w nich zupa grzybowa. Ten drugi zaś położył sztućce obok talerzy, a następnie pochylił się nieco i przy użyciu zapalniczki zapalił świece.
– Smacznego życzę – rzekł z uśmiechem pierwszy kelner. Zaraz potem obaj oddalili się.
Z każdą sekundą, Natalia była coraz bardziej zestresowana. Podejrzewała już jak to się skończy i nie bardzo wiedziała jak ma się do tego odnieść. Bartek, widząc jej zdenerwowanie, zrobił zastanawiającą minę, pytając:
– O co chodzi, skarbie? Źle się czujesz?
Natalia energicznie pokręciła głową.
– Nie, to nie tak. Ja tylko...
– Zapewne nie możesz doczekać się mojej niespodzianki? – uciął Bartek.
Natalia uśmiechnęła się półgębkiem, słysząc to.
– Nie martw się – rzucił mężczyzna – Już niedługo się przekonasz. Ale jedno, co mogę ci obiecać, to tyle, że niespodzianka na pewno ci się spodoba.
Natalia miała nadzieję, że faktycznie tak będzie. Nie mogła jednak wyzbyć się poczucia, że coś może pójść nie tak.
– Jedz kochanie, bo ci wystygnie – ponaglił ją Bartek, biorąc łyżkę do ręki i mieszając nią w zupie.
Natalia niechętnie zaczęła jeść swoją porcję. Wciąż bowiem trawił ją stres, przez co nie miała apetytu. Nie chciała jednak sprawiać przykrości Bartkowi, więc powoli wmusiła wszystko w siebie.
Kiedy zjedli zupę, kelnerzy podali im drugie danie, którym była pieczona kaczka z ziemniakami w białym sosie. W międzyczasie, Natalia zdołała się trochę wyluzować i oboje jedli powoli, rozmawiając na przeróżne tematy.
Kobieta przeczuwała jednak, że to dopiero początek przedstawienia.
Kiedy zjedli obydwa dania (a kelner zabrał brudne naczynia), zauważyła jak Bartek kiwa głową w stronę obydwu kelnerów. Natalia nie miała pojęcia, co miał oznaczać ów gest, lecz jej wątpliwości szybko zostały rozwiane.
Po krótkim czasie usłyszała płynącą z głośników piosenkę Franka i Nancy Sinatrów: "Something Stupid" i dostała dreszczy na całym ciele. Wszystko dlatego, że jej wspomnienia wróciły. Natalia przypomniała sobie bowiem, że przy tym właśnie utworze po raz pierwszy tańczyła z Bartkiem, kiedy obchodzili swoją rocznicę związku. Była wówczas bardzo szczęśliwa, lecz nie sądziła, by kiedykolwiek miało powtórzyć się coś podobnego.
Co jednak w tym wszystkim najbardziej ją zaskoczyło, to fakt, że przecież ich druga rocznica minęła już trzy miesiące temu. Czyżby więc miało spełnić się to, co na początku zakładała?
– Czy mogę prosić panią do tańca? – spytał Bartek nonszalanckim tonem, wstając z krzesła i podchodząc do Natalii.
Kobieta poczuła, że się rumieni. Nie chcąc jednak zawieść chłopaka, wstała z krzesła. Bartek zaś czule chwycił ją za rękę i wyprowadził na środek sali.
Zaraz potem oboje zaczęli tańczyć, wirując w takt muzyki niczym baletnicy. Frank Sinatra zaś wyśpiewywał refren wraz ze swoją córką Nancy:
"And then I go and spoil it all
By saying something stupid
Like I love you"
W jednej chwili dla Natalii jakby czas się zatrzymał. Czuła się doprawdy cudownie, tańcząc z Bartkiem. Robiąc to, uświadomiła sobie jak bardzo go kocha. Gdyby miała go stracić, nigdy by się z tym nie pogodziła.
Gdy piosenka się skończyła, Bartek wypuścił Natalię ze swych objęć, przyglądał jej się przez moment z wyrazem zadowolenia na twarzy, a następnie powoli przyklęknął na jedno kolano i nerwowo zaczął grzebać w kieszeni spodni. Natalia była niemal pewna, co za chwilę nastąpi
Mężczyzna wyjął z kieszeni spodni czerwone pudełeczko, otworzył je, po czym wziął do ręki znajdujący się w nim złoty pierścionek z niebieskim brylantem i zapytał:
– Natalio, wyjdziesz za mnie?
W jednej chwili Natalia prawie straciła dech. Doszła bowiem do wniosku, że gdyby zgodziła się wyjść za Bartka, to jako świeżo upieczeni narzeczeni, musieliby zamieszkać razem. Gdyby tak się stało, wówczas mężczyzna dowiedziałby się, że Natalia nosi pieluchy. Sam fakt, że robiła to z przyczyn zdrowotnych jeszcze był w miarę akceptowalny, ale to, iż czerpała z tego przyjemność, sprawiało, że Bartek raczej czułby się zakłopotany.
Uświadomiwszy sobie to wszystko, kobieta poczuła, że po jej policzku zaczynają płynąc łzy. Bartek widząc jej zachowanie sądził, że to nic innego jak łzy szczęścia i był święcie przekonany, że dziewczyna zgodzi się przyjąć jego oświadczyny.
Niestety był w błędzie.
Kiedy zobaczył Natalię odwracającą się od niego na pięcie i biorącą leżące na stole klucze od samochodu oraz biegnącą po swój płaszcz (i przy okazji do wyjścia), zdał sobie sprawę, że kobieta jeszcze nie jest na to gotowa.
Czym prędzej wstał na równe nogi, chcąc pobiec za Natalią, lecz szybko uświadomił sobie, że jest zbyt zszokowany, by to zrobić. Wiedział już, że jego dziewczyna dała mu kosza.
Nie miał niestety pojęcia, co było tego prawdziwą przyczyną.
Po chwili usłyszał, jak Natalia z piskiem opon odjeżdża jego samochodem spod budynku restauracji. On zaś, został zupełnie sam, wciąż nie wierząc w to, co przed chwilą miało miejsce.
*
Natalia jechała z zawrotną prędkością w stronę domu, bez przerwy roniąc łzy. Nie obchodziło ją, że poniekąd ukradła samochód Bartkowi, zostawiając go w restauracji jedynie w towarzystwie dwóch kelnerów. Była pewna, że chłopak nie będzie miał do niej o to pretensji.
Wszak bardzo ją kochał – co przed chwilą dobitnie jej udowodnił.
Kobieta nie chciała jednak zamieszkać z nim, mając tak niecodzienne upodobania. Nie miała pewności, czy Bartek zrozumiałby to, a gdyby jeszcze miała go stracić, nigdy by tego nie przeżyła.
Z racji tego, że Natalia wciąż płakała, jej łzy prawie przesłaniały jej widoczność. Na dworze zaś zrobiło się już ciemno i zaczął padać rzęsisty deszcz, sprawiając, iż na drodze było strasznie ślisko. Natalia jednak w ogóle się tym nie przejmowała. Jechała tak szybko, iż dziwne było, że jeszcze nie zatrzymała jej policja.
W pewnej chwili, wchodząc w zakręt, samochód stracił przyczepność i zarzuciło nim gwałtownie. Natalia uświadomiwszy sobie, co się dzieje, pisnęła głośno z przerażenia, naciskając jednocześnie pedał hamulca. Niestety była tak rozpędzona, że na niewiele się to zdało. Samochód okręcił się dookoła własnej osi, a potem uderzył w słup.
Ułamek sekundy później, Natalia straciła przytomność.
*
Obudziła się w szpitalu im. Józefa Strusia, z kompletną dziurą w pamięci. Ostatnie, co świtało jej w głowie, to kiedy zapłakana wybiegła z restauracji i wsiadłszy w samochód Bartka pojechała do domu.
Potem już tylko pustka.
Gdy się ocknęła, lekarz zrobił jej tomografię głowy oraz inne rutynowe badania. Na szczęście Natalia nie doznała żadnych poważnych obrażeń wewnętrznych poza kilkoma stłuczeniami i zadrapaniami.
Gorzej jednak z samochodem — w wyniku uderzenia w słup, cały zderzak był wręcz w rozsypce. Uszkodzenia były na tyle poważne, że pojazdu nie dało się już naprawić i nadawał się jedynie do kasacji.
Natalia nie doznała większych urazów tylko dlatego, że w momencie uderzenia uruchomiła się poduszka powietrzna. Gdyby do tego nie doszło, kobieta najprawdopodobniej już by nie żyła.
Podczas pobytu w szpitalu była przesłuchiwana przez policję (po uprzednim wyrażeniu na to zgody przez lekarza). Opisała tylko to, co pamiętała, choć funkcjonariusz naciskał na nią, zadając w kółko te same pytania. Wreszcie skończyło się na tym, że wystawił jej piętnaście punktów karnych (dlatego, że nikt prócz niej nie doznał uszczerbku na zdrowiu) za spowodowanie poważnego wypadku drogowego i życząc jej szybkiego powrotu do zdrowia, wyszedł.
Zanim została wypisana do domu (co nastąpiło dopiero po czterech dniach), Natalia opowiedziała Bartkowi (który dowiedziawszy się o wypadku, odwiedzał ją kilka razy dziennie — tak samo jak znajomi i rodzina) o swoich problemach żołądkowych, a także o tym, że aby się przed nimi zabezpieczyć, używa pieluchy. Bartek skwitował to delikatnym uśmiechem (w którym jednakowoż nie było ani cienia szyderstwa a jedynie dużo wyrozumiałości), pytając czemu od razu mu o tym nie wspomniała. Natalia przyznała, że chciała to zrobić, lecz nie miała odwagi. Bartek westchnął z dezaprobatą, zaś kobieta kontynuowała, mówiąc o tym, że noszenie pieluch sprawia jej przyjemność. Dodała również, że miała ją na sobie w dniu, kiedy mężczyzna jej się oświadczył.
Bartek milczał przez dłuższy czas, starając się przyjąć wszystko do wiadomości. Kiedy już sobie to uzmysłowił, mocno przytulił Natalię, twierdząc, iż to, że lubi nosić pieluchy w niczym mu nie przeszkadza. Dodał, że ludzie mają różne upodobania i dopóki nikogo się nimi nie krzywdzi, wszystko jest w porządku.
Natalia wzruszyła się jego wyznaniem tak bardzo, że płakała jak dziecko. Wtuliła się w niego mocno, jednocześnie obiecując, że zostanie jego żoną. Bartek czuł się rozbawiony faktem, iz zrobiła to będąc w szpitalu, ale tak naprawdę nie miało to dla niego żadnego znaczenia.
Był szczęśliwy, że teraz (jako narzeczeni), wreszcie zamieszkają razem i przysiągł sobie, że zrobi wszystko, by żyli długo i szczęśliwie.
Niczym w bajce...
Oto piąty (ostatni) rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję, że cała historia przypadła wam do gustu i dobrze się bawiliście, czytając ją :) Dajcie znać, co sądzicie.
Pozdrawiam :)