#opowiadanie
Rozdział 2
Jesienny spacer
Paulina nakarmiła Maćka mlekiem z butelki, a następnie przebrała w kombinezon, włożyła czapkę i smoczka, po czym oboje wyszli na spacer. Mimo, iż niedawno zaczęła się kalendarzowa jesień, aura była nader korzystna: przez chmury przebijało się słońce i wiał lekki przyjemny wiatr.
Podczas przechadzki po mieście, niektórzy ludzie gapili się na Maćka. Bądź co bądź nie codziennie zdarzało im się spotykać dorosłego mężczyznę, mającego w buzi smoczka i ubranego w kombinezon z wyraźnie widocznym zgrubieniem między nogami. Maciek czuł się strasznie skrępowany, czując na sobie intensywne spojrzenia przechodniów. Kurczowo trzymał Paulinę za rękę, co poniekąd dodawało mu otuchy. Dziewczyna zaś ciągle coś do niego mówiła, używając zdrobniałych zwrotów, co w praktyce miało wyglądać tak, jakby rzeczywiście była jego opiekunką lub starszą siostrą. Oczywiście zakrawało to na paradoks, ponieważ w rzeczywistości wyglądało trochę młodziej od Maćka.
Przez jakiś czas oboje przechadzali się po mieście bez konkretnego celu, aż w końcu Paulina pomyślała, by wejść do kawiarni, by napić się herbaty lub zjeść coś słodkiego.
– Masz ochotę na smakołyki, maluszku? – zwróciła się do Maćka.
Paulina powiedziała to dość głośno, przez co Maciek raz jeszcze zaczął wodzić wzrokiem po przechodniach. Skinął jedynie głową w odpowiedzi i oboje udali się w stronę herbaciarni, znajdującej się kilka przecznic dalej.
*
Kiedy Paulina otworzyła drzwi prowadzące do herbaciarni i wraz z Maćkiem weszła do środka, niektórzy ludzie odruchowo spojrzeli w ich kierunku. Maciek zlustrował wzrokiem pomieszczenie i zdał sobie sprawę, iż dziś w herbaciarni jest spory ruch. Ci, którzy na nich spoglądali, zobaczywszy dorosłego mężczyznę w kombinezonie i ze smoczkiem w buzi, zaczęli cicho do siebie szeptać. Maciek tak bardzo był tym przerażony, że miał ochotę krzyczeć. Serce biło mu tak gwałtownie, iż podejrzewał, że za chwilę wyskoczy mu z piersi.
W jednej chwili nabrał wielkiej ochoty, by stąd wyjść. Wrócić do siebie i zaszyć się w swoim pokoju razem z Pauliną. Wiedział jednak, że to raczej niemożliwe, ponieważ Paulina była jego (udawaną) mamusią i to ona podejmowała wszelkie decyzje związane z jego obecną egzystencją.
– Coś nie tak, synku? – zapytała, widząc, że Maciek wręcz trzęsie się ze strachu.
– Za dużo tu ludzi. Trochę się krępuję.
Na twarzy Pauliny pojawił się rozbawiony uśmiech.
– Chyba nie sądziłeś, że kiedy wyjdziesz na miasto w takim stroju, wszyscy ludzie nagle zapadną się pod ziemię?
Prawdę mówiąc, Maciek oddałby wiele, żeby właśnie tak się stało. Żałował, że nie potrafi wejść w umysły ludzi, by dowiedzieć, się, co o nim myślą.
– Nie przejmuj się, dasz radę – rzuciła pocieszająco Paulina, klepiąc Maćka w ramię, po czym dodała: – Chodź, wybierzemy sobie coś.
Gdy podeszli do lady, kobieta za nią stojąca, zaczęła bacznie przyglądać się Maćkowi, lekko się przy tym uśmiechając. Chłopak wiedział jednak, że to to sztuczny uśmiech. Dojrzał bowiem w jej oczach zaskoczenie i niedowierzanie zarazem. Kiedy ich oczy się spotkały, Maciek raptownie uciekł wzrokiem, spuszczając głowę.
– Witam, co podać? – odezwała się kobieta.
Maciek rozejrzał się dookoła i zauważył, że o tej porze roku (co poniekąd go zdziwiło) można było jeszcze kupić lody. Prócz tego na półkach stały słoiki herbat oraz kaw o przeróżnych smakach.
– Na co masz ochotę? – zapytała Paulina Maćka.
Chłopak wciąż stał ze spuszczoną głową, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Najmocniej panią przepraszam – wyręczyła go Paulina – Mój niepełnosprawny brat jest trochę nieśmiały.
Usłyszawszy to, Maciek poczuł nieopisaną wdzięczność do Pauliny. Wcześniej był przekonany, że nie będzie trzymała wszystkiego w sekrecie. Ona jednak postąpiła bardzo profesjonalnie.
– Nic nie szkodzi – odparła z uśmiechem i spytała: – W takim razie, może pani wybierze coś za brata?
Paulina namyślała się przez moment, a następnie powiedziała:
– Dobrze. Poprosimy więc dwie herbaty malinowe, dwa gofry z bitą śmietaną i czekoladą, a na dokładkę dwie kulki lodów truskawkowych.
Kobieta pokiwała głową.
– Dobrze, już podaję – odparła, po czym wróciła do swoich obowiązków.
Paulina rozejrzała się w poszukiwaniu wolnych miejsc i nagle w rogu zauważyła siedzącą przy jednym ze stolików swoją koleżankę Malwinę. Dziewczyna samotnie popijała espresso, przyglądając się jej oraz Maćkowi.
W jednej chwili Paulina przypomniała sobie, że były dzisiaj umówione. Miały jednak spotkać się w innym miejscu niż herbaciarnia i Paulina zaczęła się zastanawiać, czemu Malwina tutaj przyszła. W pierwotnym odruchu chciała do niej podejść i o to zapytać, lecz uznała, że nie ma to sensu. Dobrze wiedziała, że Malwina sama odezwie się do niej w stosownym czasie.
– Chodźmy usiąść tam – zaproponowała, wskazując palcem na środkowy rząd stolików po prawej stronie.
Maciek posłusznie ruszył w tamtym kierunku. Paulina raz jeszcze zerknęła na koleżankę, lekko się do niej uśmiechając, zaś ta odwzajemniła uśmiech.
Kiedy oboje usiedli przy stole, Maciek wciąż nie mógł pozbyć się wrażenia, że wszyscy się na niego gapią. Tymczasem pierwotne zainteresowanie jego osobą zupełnie wyparowało i klienci powrócili do swoich spraw.
– Nadal zestresowany, misiaczku? – zapytała Paulina z troską w głosie.
Maciek pokiwał głową w milczeniu. Potem uniósł do góry prawą dłoń, chcąc wyjąć z buzi smoczka, lecz Paulina szybko go powstrzymała, chwytając go za nadgarstek.
– Nie, nie wyjmuj smoczusia – zabroniła, kręcąc głową – Zrobisz to dopiero, kiedy pani przyniesie nasze zamówienie.
Maciek raptownie spochmurniał. W pierwszej chwili chciał się sprzeciwić, lecz uznał, że niewiele to zmieni.
Po krótkim czasie, kelnerka przyniosła ich zamówienie, stawiając wszystko na stole.
– Proszę i życzę smacznego – rzuciła mimochodem, po czym szybko się oddaliła, wracając za ladę. Do herbaciarni bowiem wchodzili następni klienci.
Z początku Maciek sądził, że będą interesować się jego osobą. Na szczęście jednak nawet na niego nie spojrzeli. Paulina widząc, że bacznie przygląda się nowo przybyłym klientom, szybkich ruchem wyjęła mu smoczka z buzi, mówiąc:
– No już, zajadaj. Nie chcesz tu chyba spędzić całego dnia.
Maciek nie miał nawet takiego zamiaru. Chciał jak najszybciej stąd wyjść i znaleźć się w domu, gdzie nie był wystawiony na widok publiczny. Wziął więc do ręki swojego gofra i ugryzł duży kęs, brudząc sobie przy tym buzię czekoladą i bitą śmietaną.
Paulina uśmiechała się w duchu, przyglądając się temu. Zajadała łapczywie swoją porcję gofra, delektując się jego smakiem. W trakcie jedzenia, zerknęła ukradkiem na Malwinę i zauważyła, że jest zupełnie pochłonięta rozmową przez telefon. Paulina zastanawiała się, z kim rozmawia. Gwar w herbaciarni był bowiem tak duży, że nie dało się wyłapać ani słowa.
Paulina była tak bardzo zamyślona (i jednocześnie zaabsorbowana jedzeniem gofra), że gdy spojrzała na Maćka, zauważyła, że cały upaćkał się w czekoladzie. Brudną miał nie tylko buzie i ręce, ale także sporą część kombinezonu. Paulina włożyła do buzi ostatni kęs gofra i kiedy już go przeżuła, zaśmiała się cicho, mówiąc:
– No proszę jak się dzidzia umorusała.
Maciek oblał się płomiennym rumieńcem, rozglądając się dookoła w nadziei, że nikt tego nie usłyszał.
– Nic się nie martw, mamusia cię umyje – zapewniła Paulina, widząc zakłopotanie na jego twarzy – ale dopiero po zjedzeniu lodów. Teraz nie ma sensu iść do łazienki, bo i tak jeszcze bardziej się ubrudzisz.
Maciek nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego zabrał się do jedzenia loda i popijania malinowej herbaty.
*
Po zjedzonym posiłku (czy raczej deserze), Maciek i Paulina udali się do łazienki. Wewnątrz okazało się, że nikogo tam nie ma, co sprawiło, że Maciek nieco się rozluźnił. Paulina, nie chcąc tracić czasu, przywlekła Maćka do umywalki, odkręciła kurek z ciepłą wodą i zaczęła myć mu buzię. Maciek zaś, wpatrując się (jak zahipnotyzowany) w strumień wody płynącej z kranu, poczuł nagle niesamowite parcie na pęcher. Odruchowo zerknął w stronę jednej z kabin, mając nadzieję, że będzie mógł skorzystać z toalety, lecz Paulina przejrzawszy jego zamiary, zakręciła obydwa kurki i żartobliwie pogroziła mu palcem.
– O nie mój drogi – powiedziała – Po to założyłam ci pieluszkę, żebyś z niej w pełni korzystał.
Mówiąc to, miała oczywiście na myśli również grubszą sprawę, co samo w sobie Maćkowi nie przeszkadzał. Pod warunkiem, że znajdowali się w domu, a teraz jak na złość byli w miejscu publicznym pełnym ludzi. Co będzie, jeżeli pielucha przecieknie i Maciek będzie miał ogromną plamę na spodniach?
Parcie na pęcherz stało się tak intensywne, że chłopak nie mógł już dłużej wstrzymywać. Zsikał się więc do pieluszki. Po chwili poczuł, jak ciepły strumień moczu rozchodzi się między nogami, pogrubiając nieco pieluszkę, co samo w sobie było bardzo przyjemne.
Gdy było już po wszystkim, Maciek odetchnął głęboko.
– Lepiej? – zapytała Paulina, widząc ulgę, malującą się na jego twarzy.
Maciek skinął głową bez słowa.
– A nie mówiłam? – ciągnęła Paulina – Pieluszka sprawdza się w każdej sytuacji.
Maciek w dalszym ciągu milczał. Paulina widząc brak jego reakcji, spojrzała na jego brudny kombinezon i powiedziała:
– Chodź maluszku, idziemy do domu. Muszę jeszcze wyprać twoje ubranko. Ręcznikiem papierowym nie da się go doczyścić.
Maciek uśmiechnął się w duchu. Chciał jak najszybciej stąd wyjść i znaleźć się z powrotem w swoim azylu.
Zaraz potem oboje opuścili łazienkę. Zrobili to akurat w momencie, kiedy jeden z klientów wchodził do środka. Widząc Maćka, ubranego w kombinezon i czapkę, obrzucił go dziwnym spojrzeniem, którego chłopak jednak nie zauważył.
*
Po wyjściu z łazienki, Paulina uregulowała u kelnerki należność za gofry, lody i herbatę, po czym wraz z Maćkiem opuściła kawiarnię. Na odchodnym zerknęła w stronę stolika, przy którym siedziała Malwina, lecz jej miejsce było już puste.
*
Gdy wracali do domu, Paulina zwróciła się do Maćka:
– I jak, maleńki? Podobał ci się nasz wspólny wypad do herbaciarni?
Teraz, kiedy było już po wszystkim, Maciek uznał, że cały ten spacer nie był wcale taki zły. Wprawdzie wystawił się na kilka nieprzychylnych spojrzeń ze strony niektórych ludzi, ale tak naprawdę czego miał się spodziewać? Chodził wszak po mieście ze smoczkiem w buzi, ubrany w kombinezon i grubą pieluszkę między nogami. To więc normalne, że inni mu się przyglądali. Zapewne rzadko zdarzało im się widywać coś podobnego.
– Tak, było całkiem fajnie – przyznał.
Paulina uśmiechnęła się.
– Cieszę się, że ci się spodobało. Chciałam zrobić ci przyjemność.
Maciek nie odpowiedział. Gdy oboje zbliżali się już niemal do końca chodnika, nagle zza zakrętu wyłonił się rowerzysta. Był to starszy szczupły mężczyzna o siwych włosach i gęstym zaroście. Zorientowawszy się, że ma przed sobą dwoje ludzi, z całych sił nacisnął tylny hamulec. Znalazł się jednak zbyt blisko, i gdyby nie szybka reakcja Pauliny, która widząc, co się dzieje, odruchowo odskoczyła w bok, jednocześnie szarpnąwszy Maćka, mężczyzna z pewnością by w nich wjechał.
Cała ta sytuacja sprawiła, że serce Maćka biło jak oszalałe. Szarpnięty przez Paulinę, krzyknął przeraźliwie, upadając na tyłek. Jego strach był tak dojmujący, że miał ochotę stąd uciec. Paulina również była wystraszona. Dyszała ciężko, spoglądając szeroko otwartymi oczami na starszego mężczyznę, który wlepiał zdziwione spojrzenie w Maćka.
– No i na co się pan tak gapi? – ofuknęła go, odzyskując nieco animuszu – O mało nas pan nie rozjechał!
Mężczyzna nie zareagował, wciąż przyglądając się Maćkowi.
– Przepraszam, ale... – zaczął, lecz Paulina nie dała mu dokończyć.
– Co?! – odkrzyknęła, ruchem głowy wskazując na kolegę, który powoli zaczął się podnosić – Nigdy nie widział pan niepełnosprawnego?!
Usłyszawszy owe stwierdzenie po raz drugi, Maciek poczuł się nieco zmieszany. Daleko było mu wszak do niepełnosprawności, a cała ta maskarada była jedynie elementem ich umowy. Zrozumiał jednak, że lepiej jest być postrzeganym jako niepełnosprawny niż jako dorosły mężczyzna noszący pieluchy dla własnej przyjemności.
– Nie, to nie tak. Ja tylko...
– Niech pan się nie tłumaczy tylko jak najszybciej stąd znika, jasne?! – przerwała mu po raz kolejny Paulina – Ja i mój brat o mało nie dostaliśmy przez pana zawału!
W pierwszej chwili mężczyźnie przyszło do głowy, by jednak się usprawiedliwić, lecz gdy spojrzał na grymas złości, malujący się na twarzy Pauliny, zdał sobie sprawę, że lepiej będzie odpuścić. Odepchnął się więc lewą nogą od ziemi, usiadł na siodełku i popedałował w swoją stronę.
– Cholera jasna – zaklęła Paulina – Nawet idąc chodnikiem nie można czuć się bezpiecznym.
Powiedziawszy to, ruszyła bez słowa w stronę domu. Po chwili dołączył do niej Maciek, który wciąż był na tyle przestraszony, iż nie zdawał sobie sprawy, że (bezwiednie) zrobił kupkę w pieluszkę.
Oto drugi rozdział mojego opowiadania. Dajcie znać, czy się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)