Rozdział 3
Terapia
Kiedy znaleźli się w sypialni, Arek z początku niczego nie zauważył. Wszystkie meble bowiem stały na swoim miejscu i nic nie wskazywało na to, że coś jest nie tak. Dopiero po upływie kilku sekund w oczy chłopaka rzucił się pierwszy szczegół — do łóżka były przymocowane gumowe pasy. Arek nie wiedział, do czego mają służyć i niewiele go to obchodziło. Wciąż wierzył, że wszystko ma związek z przygotowaną dla niego niespodzianką
Kolejną rzeczą, którą zauważył była otwarta na oścież szafka, a w niej różnego rodzaju dziecięce akcesoria — począwszy od pieluch, a skończywszy na śpioszkach i kremach. Sprawiło to, że Arek poczuł się strasznie zdezorientowany.
– Ciociu, co to wszystko ma znaczyć? – zapytał, rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu innych zmian, które mogły mu umknąć.
Przez chwilę Monika mierzyła go łagodnym wzrokiem, po czym oznajmiła:
– Jak to co, skarbie? Zamierzam dać ci to, co lubisz najbardziej.
Arek wciąż nie rozumiał jej słów. Owszem — czasem lubił obejrzeć sobie kreskówkę, bądź pobawić się autkami, lecz nic ponadto. W owych upodobaniach szukał jedynie chwili zapomnienia.
– Co ciocia ma na myśli?
Monika uśmiechnęła się do niego czule, a następnie usiadła na jednym z plastikowych krzeseł stojących pod ścianą. Chwilę później skinęła palcem w stronę Arka i chłopak podszedł bliżej. Gdy miał usiąść na drugim krześle, Monika zaprotestowała:
– Nie tutaj, złociutki – delikatnie poklepała się po prawym kolanie i dodała: – Usiądź tu.
Arek poczuł się strasznie skrępowany jej słowami. Tak bardzo, iż policzki paliły go ze wstydu. Mimo to, wykonał polecenie ciotki, sadowiąc się jej na kolanach. Monika odwróciła jego głowę w swoją stronę i przeszywając go wzrokiem, zapytała:
– Wygodnie?
Arek nie wiedział, co powiedzieć. Musiał przyznać, iż pomimo tak niezręcznej sytuacji czuł się całkiem przyjemnie. Siedząc na kolanach ciotki, miał wrażenie, jakby znalazł się wewnątrz kokonu, utkanego z miłości i troski.
– Ciociu, co tu się dzieje? – odpowiedział wcześniej już zadanym pytaniem.
Monika ponownie się do niego uśmiechnęła, a potem połaskotała go za uchem. Arek wzdrygnął się na ów gest.
– Już ci wszystko wyjaśniłam, słoneczko – zakomunikowała.
– Chyba nie bardzo – drążył Arek. Wskazał ręką na otwartą szafę i dodał: – Co zamierzasz z tym zrobić?
– Oj, Areczku – rzekła Monika, wyraźnie zniechęcona – Przecież już mówiłam: zamierzam dać ci to, co lubisz najbardziej.
Arek nagle zorientował się, co ciotka miała na myśli.
– Ale przecież...
Monika przerwała mu raptownie, kładąc palec na jego ustach.
– Lubisz oglądać bajeczki i bawić się autkami, prawda? – zapytała, choć po części było to pytanie retoryczne.
Przez moment Arek w ogóle nie reagował. Po chwili jednak skinął twierdząco głową. Wiedział, że nie ma sensu niczego przed ciotką ukrywać, ponieważ kobieta za dobrze go znała.
– No właśnie – kontynuowała Monika, zadowolona z jego odpowiedzi – Masz już dziewiętnaście lat chłopcze i chyba czas, byś się tego oduczył.
Arek poczuł jak zalewa go fala gniewu. Nie krzywdził wszak nikogo swoim postępowaniem, więc dlaczego miał rezygnować z czegoś, co sprawia mu przyjemność?
– Naprawdę tak uważasz, ciociu? – bronił się – Weź pod uwagę, że niektórzy ludzie robią o wiele gorsze rzeczy. W moim zachowaniu nie ma niczego zdrożnego.
Monika była zaskoczona tak dojrzałą odpowiedzią Arka. Mimo to, nie dała się zapędzić w kozi róg.
– Może i tak – przyznała i zaraz dodała: – ale nie zmienia to faktu, że zachowujesz się trochę jak dziecko, w związku z czym będziesz tak traktowany.
Arek raz jeszcze zerknął na akcesoria leżące w szafie i wreszcie zrozumiał, po co matka go tu przywiozła. Zdał sobie sprawę, że najprawdopodobniej obie musiały to wszystko zaplanować.
– Nie ma mowy! – niemal krzyknął Monice do ucha, opryskując ją kropelkami śliny – Nie dam zrobić z siebie dużego dziecka!
Monika, która wcześniej była do niego pokojowo nastawiona, wierzchem dłoni otarła ślinę z twarzy i zrobiła gniewną minę.
– Obawiam się, że nie masz wyboru, mój drogi.
Arek był tak zdenerwowany całą sytuacją, że miał ochotę jak najszybciej wybiec z mieszkania ciotki. Jednakże fakt, że siedział na jej kolanach w jakiś dziwny sposób działał na niego kojąco. Do tego stopnia, że nie mógł się od niej oderwać.
– Jak to nie? – zapytał już odrobinę spokojniej.
Monika nie odpowiedziała. Zamiast tego, delikatnie zdjęła Arka ze swoich kolan i zażądała:
– Poczekaj tu chwilę. Zaraz do ciebie wrócę.
I powiedziawszy to, wyszła z sypialni, zamykając za sobą drzwi. W pierwszej chwili, Arek chciał uciec stąd jak najdalej, lecz wciąż był na tyle zszokowany całą sytuacją, że nie mógł nawet wykonać kroku. Stał pośrodku pokoju w całkowitym bezruchu, wpatrując się tępym wzrokiem w akcesoria znajdujące się w szafie.
*
Kiedy Monika wróciła, Arek zauważył, że trzyma w rękach kołdrę z Kubusiem Puchatkiem. Po chwili kobieta zabrała się za ścielenie łóżka, a gdy skończyła, bez słowa zaczęła zdejmować z Arka całe ubranie. Sprawiło to, że chłopak poczuł ciepło przeszywające jego całe ciało i do tego coraz bardziej narastające podniecenie. Monika (mimo swoich trzydziestu dziewięciu lat), wciąż była bowiem atrakcyjną kobietą. Jej długie jasne włosy były czyste i lśniące, biust nienaganny, a skóry twarzy jeszcze nie pokrywały zmarszczki. Wszystko to sprawiało, że Monika nadal wyglądała stosunkowo młodo.
Kiedy Arek był już całkiem nagi (usilnie starając się powstrzymać wciąż pogłębiającą się erekcję), Monika powiedziała:
– Wejdź do łóżeczka, kochanie. Muszę się tobą zająć.
Arek przez moment stał jak osłupiały, mając wrażenie, że to wszystko jest dziwnym snem. W końcu jednak wykonał polecenie. Monika wyjęła z szafki butelkę oliwki Johnson Baby, po czym odkręciła korek, wylała odrobinę płynu na dłoń i zaczęła smarować nim genitalia Arka. Kiedy to robiła, Arek jęknął cicho, co na nowo pobudziło jego erekcję. Szybko skarcił się w duchu za swoje zachowanie, obawiając się, że Monika jakoś to skomentuje. Na szczęście była tak pochłonięta tym, co robiła, że nawet nie zwróciła na to uwagi.
Po nasmarowaniu Arkowi krocza, Monika odłożyła oliwkę na miejsce, a następnie użyła dużej ilości posypki. Gy skończyła, oznajmiła z uśmiechem:
– A teraz pieluszka.
Arek wodził za nią wzrokiem i zauważył jak bierze kilka pieluch tetrowych układa je jedna na drugą, a następnie podkłada pod tyłek chłopaka, zakrywając mu genitalia. Pielucha tetrowa okazała się dość gruba, lecz nie na tyle by nie mógł złączyć nóg.
– Nie ruszaj się – odezwała się Monika, ostrzej niż z początku zamierzała – Jeszcze nie skończyłam.
Arek natychmiast przestał się wiercić. Na powrót zaczął wodzić wzrokiem po podłodze i zauważył, że Monika wyjęła z opakowania dużą pieluszkę Mollcare i zręcznie zaczęła mu ją zakładać. Gdy skończyła, Arek zorientował się, że tym razem grubość pieluszki nie pozwala mu złączyć nóg.
– Widzę, że nie potrafisz leżeć spokojnie – skonstatowała Monika, kiedy Arek znów zaczął się wiercić – Nie martw się, zaraz będziesz mógł wstać.
Arek nie miał zielonego pojęcia, co Monika jeszcze dla niego szykuje, lecz przeczuwał, że zaraz się tego dowie. Kobieta odwróciła głowę w stronę szafy, po czym wzięła do ręki duże foliowe majtki.
– Nóżki do góry, złotko – rozkazała.
Arek zrobił to z pewnym oporem, gdyż przeszkadzała mu w tym zbyt gruba pieluszka.
– Widzę, że trochę ci ciężko – stwierdziła Monika, uśmiechając się szeroko – Nie przejmuj się. Z czasem się przyzwyczaisz.
Arek nie do końca rozumiał, co miało oznaczać to sformułowanie. Czyżby Monika zamierzała pielęgnować go tak w nieskończoność?
Monika w milczeniu założyła mu foliowe majtki, które z racji tak grubej pieluszki okazały się dość ciasne i ledwie dały się wciągnąć. Arek uświadomiwszy sobie to, zrobił krzywą minę.
– Coś nie tak, bobasku? – spytała czule Monika, widząc dezaprobatę, malującą się na jego twarzy.
– Trochę za ciasno – poskarżył się Arek – Strasznie mnie uwiera.
– Tak musi być. Pieluszka musi się dobrze trzymać.
Arek odmruknął coś niezrozumiale. Prawdę mówiąc, miał już dość takiego traktowania. Musiał jak najszybciej zadzwonić do matki i dowiedzieć się, co tu się dzieje.
Już miał wstać z łóżka, kiedy Monika położyła mu dłoń na klatce piersiowej.
– Nie ruszaj się, jeszcze momencik.
Z początku Arek zamierzał zaoponować, lecz szybko zrezygnował. Ułożył głowę na poduszcze, wzdychając z dezaprobatą. Monika uśmiechnęła się, widząc to, a następnie wyjęła z szafki długie szare kalesony i założyła je Arkowi. Gdy chłopak myślał, że już na tym poprzestanie, kobieta rzekła:
– Jeszcze tylko jedna rzecz.
Arek spojrzał na szafkę i zobaczył, że Monika bierze do ręki kolorowe body. Następnie zapięła mu je, co zajęło jej trochę czasu, ponieważ utrudniała to strasznie gruba pieluszka. Na dokładkę Monika wzięła jeszcze z szafy pomarańczowego smoczka i nieco nachalnie włożyła go Arkowi do buzi. Chłopak, zdawszy sobie z tego sprawę, natychmiast go wypluł.
– Co się dzieje? – zapytała Monika, zdziwiona jego zachowaniem.
Arek spiorunował ją wzrokiem.
– Jak to co? Czy ty przypadkiem nie przesadzasz, ciociu?
Monika uśmiechnęła się, kręcąc głową.
– Ani trochę. Przecież każda dzidzia musi nosić smoczka.
Arek już miał odpowiedzieć, że nie jest żadnym dzieckiem. Uznał jednak, że nie ma sensu przekomarzać się z ciotką. Monika widząc jego brak reakcji, na powrót włożyła mu smoczka do buzi. Tym razem chłopak powoli zaczął go ssać.
– I teraz jest bobas jak malowany – skomentowała z entuzjazmem Monika, klaszcząc w dłonie.
Arek leżał na łóżku z grubą pieluszką między nogami i smoczkiem w buzi, czując się strasznie głupio. Wciąż miał nadzieję, że to tylko zły sen i że zaraz się obudzi.
Po upływie chwili, Monika powiedziała:
– Wstań, maleńki, idziemy do kuchni. Muszę cię nakarmić.
Arek poczuł ogromną ulgę, słysząc to. Miał już dość leżenia w łóżku niczym niemowlę. Podniósł się do pozycji siedzącej, opuścił nogi na podłogę, stanął wyprostowany i już miał wykonać krok, gdy zachwiał się tak mocno, że gdyby Monika go nie przytrzymała, z pewnością by upadł.
– Oj, widzę, że mój maluszek nie umie chodzić – rzuciła z ironią w głosie.
Arek poczuł się na tyle zażenowany, że miał ochotę zapaść się pod ziemię.
– W takim razie chyba będziesz musiał raczkować – zasugerowała Monika.
Arek nie chciał tego robić, uznawszy, że byłoby to doprawdy poniżające. Wiedział jednak, że z racji tak grubej pieluszki między nogami, nie da rady pójść do kuchni w normalny sposób.
Uklęknął więc na podłodze, ułożył ręce przed siebie i ssąc energicznie smoczka (co samo w sobie było efektem wzmożonego stresu), powoli poraczkował do kuchni. Gdy wyszedł z sypialni, Monika udała się jego śladem, zamykając za sobą drzwi.
*
Monika posadziła Arka na krześle przy stole, a potem wróciła do sypialni po śliniaczek i założyła mu go na szyję. Następnie otworzyła jedną z szafek nad zlewem i wyjęła słoiczek kaszki Gerber wraz z malutką łyżeczką.
Arek, widząc, czym Monika chce go nakarmić, wpadł w lekką melancholię. Bądź co bądź nie był wszak małym dzieckiem. Nawet pomimo swoich dziecięcych upodobań. Skończył już osiemnaście lat i powinien być traktowany jak dorosły.
Nie miał więcej czasu do namysłu, ponieważ Monika odkręciła słoiczek, a potem nałożyła na łyżkę sporą ilość kleistej papki i zbliżyła ją do jego ust.
– Otwórz szeroko buzię – poprosiła czule.
Arek rozwarł usta, po czym Monika włożyła mu do buzi łyżeczkę z jedzeniem, które przełknął z nieukrywaną odrazą i zaczął przeżuwać, chcąc wybadać jego smak. Po chwili uznał, że jedzenie nie jest zbyt dobre. Sprawiało wrażenie, jakby jadł warzywa, pozbawione smaku.
Arek mając dość tak ohydnego jedzenia, wypluł wszystko na stół, krztusząc się przy tym mocno.
– Coś nie tak? – zapytała Monika, przyglądając się jego zachowaniu.
– Paskudne to jedzenie – oznajmił Arek, wytykając szeroko język.
Monika słysząc to, przeszyła go gniewnym wzrokiem.
– Lepiej, żebyś wszystko zjadł, maleńki – niemal zagroziła – Bo dziś nie dostaniesz już nic innego.
W jednej chwili Arek poczuł, że zbiera mu się na wymioty. Wiedział bowiem, że siłą rzeczy będzie musiał zjeść tę ohydną papkę i na samą myśl o tym, robiło mu się niedobrze.
– Jeżeli zjesz cały słoiczek, obiecuję, że przygotuję dla ciebie niespodziankę – zachęciła go Monika, widząc, że się zastanawia.
Słysząc to, Arek delikatnie się rozchmurzył. Uwielbiał bowiem niespodzianki. Miał jedynie nadzieję, że tym razem będzie ona nieco bardziej optymistyczna, a niżeli ta, którą zarezerwowała mu matka.
Otworzył szeroko buzię i począł zjadać kaszkę z łyżeczki, którą karmiła go Monika. Co prawda przy niemal każdym kęsie łapał go odruch wymiotny, aczkolwiek i tak wszystko w siebie wmusił, ponieważ chciał jak najszybciej dostać niespodziankę.
*
Kiedy oboje przenieśli się do salonu, Monika posadziła Arka na niewielkim fotelu, ustawionym naprzeciwko telewizora. Chłopak uśmiechnął się w duchu, gdyż domyślał się, co za chwilę się wydarzy.
– Może chcesz obejrzeć sobie bajeczki, a ja w tym czasie posprzątam w kuchni? – zaproponowała Monika, doskonale znając odpowiedź.
Arek energicznie skinął głową, po czym Monika wzięła do ręki pilota leżącego na stole i włączyła mu kanał ABC. Ku jego uciesze leciała akurat bajka Tom i Jerry.
– Oglądaj sobie – powiedziała Monika, głaszcząc go po głowie. Potem wróciła do kuchni po smoczek, włożyła go Arkowi do buzi i zniknęła w niej z powrotem.
Arek oglądał kreskówkę z wypiekami na twarzy. Była to bowiem jedna z jego ulubionych bajek z dzieciństwa.
Po skończeniu odcinka, Arek sądził, że za chwilę zostanie wyświetlona inna kreskówka. Ku jego zdziwieniu okazało się, że Tom i Jerry znów jest emitowany. Odcinek ukazywał scenę,w której Tom był traktowany jak niemowlę przez inne koty — koledzy ubierali mu pieluszkę, wkładali do buzi smoczka i usypiali w kołysce.
Przyglądając się owej scenie, Arek zdał sobie sprawę, że doznaje erekcji. Nie do końca wiedział, co było tego powodem. Być może fakt, że on sam poniekąd czuł się jak ten Tom z kreskówki.
Kiedy odcinek dobiegł końca, Monika nagle pojawiła się w salonie, wyłączając telewizor. Arek skrzywił się, widząc to.
– Chyba już czas do łóżeczka, maleńki – oznajmiła pieszczotliwie.
Arek nie miał pojęcia, która mogła być godzina, lecz z racji tego, że na dworze zaczynało się ściemniać, wnioskował, iż dochodziła dwudziesta pierwsza.
– Czemu tak wcześnie? – zapytał, sepleniąc się i omal nie wypluwając smoczka.
– Wcześnie? – odpowiedziała pytaniem Monika, podchodząc bliżej fotela – Jak na tak malutką dzidzię, którą jesteś i tak pozwoliłam ci siedzieć zbyt długo. Powinieneś pójść lulu jakieś dwie godziny temu.
Na dźwięk słowa dzidzia, Arek poczuł, że się czerwieni. Mimo to, powoli zszedł z fotela i już miał udać się do sypialni, kiedy gwałtownie się zachwiał, upadając tyłkiem na podłogę. Na szczęście nic przy tym nie poczuł, gdyż gruba pieluszka, którą miał na sobie zamortyzowała upadek. Jednak cała sytuacja wydała się Monice na tyle komiczna, że wybuchła gwałtownym śmiechem, od którego oczy zalały jej się łzami.
– Chyba o czymś zapomniałeś, Areczku – skonstatowała, kiedy już przestała się śmiać.
Arek poczuł wszechogarniający go gniew. Nie lubił bowiem, gdy ktoś się z niego naśmiewał. Nie skomentował tego jednak, tylko ułożył ręce na podłodze i powoli poraczkował do sypialni. Zaraz potem w ślad za nim poszła Monika.
*
Monika uchyliła okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Niewiele to jednak pomogło, gdyż na zewnątrz było strasznie parno. Na niebie piętrzyły się burzowe chmury, które późną nocą mogły przerodzić się w gwałtowną nawałnicę.
Monika przez moment obserwowała Arka, zastanawiając się, czy powinna go przebrać. Uznała jednak, że wpierw wypadałoby zapytać, w jakim stanie jest jego pielucha.
– Jak tam twoja pieluszka, skarbie?
Arek natychmiast spuścił wzrok, słysząc to.
– W porządku – odmruknął skrępowany.
Monika uśmiechnęła się na te słowa. Wiedziała jednak, że nawet, gdyby miał brudną pieluszkę, raczej nie zmieniłaby mu jej aż do rana. Chciała bowiem w ten sposób jeszcze bardziej zniechęcić go do jego upodobań.
– W takim razie do łóżeczka – powiedziała władczym tonem.
Arek wykonał polecenie bez słowa sprzeciwu. Gdy Monika przykryła go kołdrą, chwyciła jego prawą dłoń i zaczęła związywać ją pasami. Arek, widząc to, raptownie wpadł w panikę.
– Co ciocia wyprawia? – zapytał, otwierając szeroko oczy i próbując wyrwać rękę.
– Leż spokojnie – rozkazała Monika, mocniej ściskając jego dłoń i po chwili unieruchamiając ją prawym pasem – To dla twojego dobra.
Arek nie rozumiał, o co chodzi. Czyżby Monika obawiała się, że ucieknie? Gdyby naprawdę chciał to zrobić, zdobyłby się na to już dawno.
– Nie rób tego, słyszysz?! – krzyknął – Natychmiast mnie rozwiąż!
Monika przeszyła go władczym spojrzeniem, a na jej twarzy malował się szyderczy uśmiech.
– Spokojnie, misiaczku. Zapewniam cię, że wkrótce to zrobię.
Gdy jedna ręka Arka była już związana, Monika złapała za drugą. Chłopak chciał się wyrwać, lecz kobieta nabrała nagle ogromnej siły i jego starania na niewiele się zdały. Monika dość sprawnie związała mu drugą rękę i to samo zamierzała zrobić z jego nogami.
– Wypuść mnie, ciociu! – wciąż krzyczał Arek – Inaczej zaraz zadzwonię do mamy!
Monika uśmiechnęła się na te słowa, po czym wyjęła z kieszeni telefon, który pokazała Arkowi. Chłopak uświadomiwszy sobie, że komórka należy do niego, wpadł w straszliwą furię, krzycząc i rzucając się na łóżku jak opętany. Nie miał pojęcia, jak mogło do tego wszystkiego dojść. Ciotka zapewne zabrała mu telefon chwilę po tym, jak zdjęła z niego ubranie (czego ewidentnie musiał nie zauważyć).
– Rozwiąż mnie, ty wariatko! – wrzeszczał – Rozwiąż mnie, bo pożałujesz!
W pierwszej chwili, Monice zrobiło się żal Arka i doszła do wniosku, że chyba posunęła się za daleko. Gdy jednak (chcąc związać mu obie nogi), chłopak w przypływie szału kopnął ją w lewą pierś, uznała, że tego już za wiele.
Wydając przeraźliwy okrzyk bólu, Monika odwróciła się na pięcie, opuściła sypialnię (trzaskając drzwiami tak mocno, że omal nie stłukła w nich szyby), a potem udała się do kuchni, by podać Arkowi zastrzyk upokarzający. Znała się bowiem na medycynie, ponieważ od kilku lat pracowała jako pielęgniarka w szpitalu. Dobrze wiedziała, że bez owego zastrzyku się nie obejdzie...
Oto trzeci rozdział naszego opowiadania. Dajcie znać, czy wam się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)
Pomysłodawca: my.world.image
Wykonawca: Marek
Fabuła bardzo ciekawie napisana, gdyby nie te prawie, że archaizmy oraz zastrzyk upokarzający (czyżby autokorekta?) to byłoby według mnie idealnie napisane : D
Rewelacja!